Wtorek - Piątek: 9:00 - 16:00
Niedziela: 14:00 - 18:00

Muzeum Regionalne w Słupcy
ul. Warszawska 53
62-400 Słupca  
telefon: : 63 275 26 40

Partnerzy
Wydarzenia > aktualności
91.urodziny Grażyny Harmacińskiej-Nyczki

"Przyjechała nasza malarka – znaczy... jest już lato"
Szkic do portretu Grażyny Harmacińskiej-Nyczki autorstwa Beaty Czerniak.
Tekst powstał w 2008r., we fragmentach wykorzystany jako komentarz do biogramu filmowego o artystce zrealizowanego przez W. Różycką-Zborowską w roku 2009

Wielu ludzi ma takie swoje miejsce na ziemi, które dla postronnego obserwatora nie jest niczym szczególnym , dla osoby zainteresowanej jest miejscem wyjątkowym. Dla Grażyny Harmacińskiej - Nyczki takim genius loci jest na pewno Zagórów - rodzinna miejscowość jej babki i matki. Takim miejscem jest też Słupca, w której w 1926r. przyszła na świat jako najstarsze dziecko Andrzeja i Eugenii z Wysokowskich.
W pewnym sensie takim miejscem jest też Szczecin, w którym mieszka
. Jest więc po trosze słupczanką i zagórowianką i szczecinianką jednocześnie. Wtopiona w pejzaż, nie jest tylko tłem, ale ważnym elementem tej przestrzeni, którą wypełnia swoją barwnością, Gdy jest wśród nas czujemy, że przyszło już lato....

Biogram 

Zawsze interesował ją kolor, jako dziecko lubiła malować. Kolor ją pociągał, intrygował, fascynował, zachwycał i zachęcał do poszukiwań. Stąd też, mimo zacięcia polonistycznego i natury bardzo analitycznej z niewiarygodną pamięcią do szczegółów, wybrała studia plastyczne.Po zdaniu tzw. małej matury w słupeckim gimnazjum (1946r.), potem egzaminu dojrzałości w Żeńskim Gimnazjum i Liceum im. Dąbrówki Poznaniu w 1948r, została przyjęta do Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Poznaniu. Studiowała tam w latach 1948-1951r. u profesorów: Hipolita Polańskiego i Eustachego Wasilkowskiego oraz Jana Piaseckiego. Studia malarskie kontynuowała w PWSSP w Sopocie w latach 1951-1953 u profesorów: Juliusza Studnickiego i Jacka Żuławskiego. Dyplom w 1955 r. w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku , specjalizacja: malarstwo sztalugowe. Debiut malarski, jeszcze studentki 5 roku malarstwa w 1953 r. w warszawskiej Zachecie, był bardzo spektakularny. Otrzymała bowiem, jedną z głównych nagród , za obraz olejny "Wyzwolenie Słupcy" prezentowany na wystawie : "10 lat Ludowego Wojska Polskiego w plastyce". To wydarzenie akurat znała z autopsji. Jako młoda dziewczyna była tamtego pamiętnego dnia na Małym Rynku w Słupcy .W 1953r. osiedliła się w Szczecinie, do którego przybyła wraz z mężem, artystą malarzem Marianem Nyczką, kolegą z roku wraz z ”Grupą Sopocką”, którą tworzyli absolwenci sopockiej uczelni artystycznej mający ożywić i ubogacić życie kulturalne miasta na tzw. ziemiach odzyskanych.

Od 1953r. należy do Związku Artystów Plastyków w Szczecinie. Uprawia malarstwo olejne i akwarelowe. Bierze aktywny udział w licznych wystawach okręgowych, ogólnopolskich, okolicznościowych, indywidualnych, zbiorowych i poplenerowych w kraju i poza granicami. Jej prace znajdują się w wielu muzeach, galeriach, instytucjach, na statkach i u osób prywtanych. Ostatnio odbyły się dwie wystawy jej twórczości :w słupeckim Muzeum Regionalnym (2007) i w zagórowskiej bibliotece. (2008)

Próba interpretacji jej twórczości:

Na początku swojej artystycznej drogi malowała martwe natury, akty, portrety , kompozycje figuralne, pod koniec lat 50 tematy morskie, kompozycje z piętrzącą się architekturą; powstawały pejzaże miasta składające się zgeometryzowanych, nakładających się na siebie brył , mające swoje podziały i rytmy. Ale zarzuciła ten sposób pokazywania rzeczywistości, dla niej w sumie obcy, bowiem odkryła to co naprawdę ją pasjonuje. Kocha przyrodę i lubi przebywać wśród zieleni, najlepiej się czuje, gdy jest wśród ”swoich” ukochanych nadwarciańskich łąk i po raz kolejny próbuje złapać nastrój chwili, to załamanie światła, ten zapach wydobywający się z rosnących dookoła ziół i polnych kwiatów. Przetwarza obserwowane w plenerze tematy swobodnie, z dużym rozmachem i rozbudowaną przestrzenią wprowadzając widza w swój świat. Natura, kolor i światło to jest to czemu poświęciła całe swoje artystyczne życie.Te niewyszukane w formie, proste motywy oglądamy zawsze chętnie, wywołują w nas uczucia zespolenia z naturą. Jej malarstwo opiewa urok pól, rosnących rzędem drzew, odbijających się w wodzie chmur, falujących łąk pełnych kwiatów i ziół. Maluje rozległe panoramiczne połacie pól. Łąki, przestrzenie nieba i ziemi tworzą jedną całość. Rozbite jedynie detalem, na którym właśnie zatrzymała swój wzrok. Cały proces twórczy zaczyna się od wyjścia w plener. Godzinami potrafi obserwować przyrodę, a potem szybkimi ruchami ołówka czy pędzla utrwalić te chwile na kartonie. Malując w plenerze, (zwłaszcza ostatnimi czasy) posługuje się techniką akwareli, umożliwia ona bowiem szybki zapis pędzlem efemeryczności podziwianego widoku; często na obrzeżach namalowanego szkicu czyni uwagi ołówkiem, dopiero potem w szczecińskiej pracowni szkic akwarelowy nabiera właściwych kształtów w olejnych obrazach. Czasami maluje wielokrotnie ten sam motyw, ten sam fragment pejzażu, ale zawsze znajduje w nim coś nowego Rozbudowywuje przestrzeń w obrazie, trochę jakby widziała całość z góry uzyskując efekt jednolitej, rozświetlonej przestrzeni. Jest przy tym bardzo zdyscyplinowana, kolor jest ważny, ale wytonowany.

Tysiące akwareli i rysunków w jej pracowni leży w starym kufrze babci Harmacińskiej, skatalogowane wedle czasu powstania z charakterystycznymi notatkami na obrzeżach dotyczącymi "warunków" powstawania szkicy typu: jaka pora dnia, godzina, jaka pogoda? ; czasami zapisuje swoje emocje, wrażenia itp. Wszystko po to, aby później, spośród wielu namalowanych w plenerze akwarel wybrać tylko kilka. Może jedną, którą warto jeszcze raz namalować, ale już w technice olejnej. Wtedy akwarela służy jako szkic. Robi tak od lat, rosną teczki z akwarelami, każda jest potencjalnym szkicem do dalszych działań artystki.

"To co najistotniejsze w obrazach Grażyny Harmacińskiej nie daje się uchwycić poprzez analizę formalną. W sposób bardzo szczególny, bardzo osobisty przekazuje swoje wrażenia i uczucia właśnie w pejzażach . "

Osoba:)owość
Jest osobą nieprzeciętną, urzeka swoją niezwykłością nie tylko jako artystka, ale przede wszystkim jako człowiek. Zdumiewa wielowymiarowość jej osobowości i wszechstronność zainteresowań. Jej ogromną pasją jest życie, cieszy się każdym dniem, okruchy chwil ważnych i mniej ważnych zapisuje nie tylko pędzlem, ale także piórem w swoich dziennikach, które prowadzi... od 1938r.
Postępująca choroba (utrudniająca i ograniczająca znacznie sprawność manualną ) nie uniemożliwia jej tworzenia. Artystka cały czas z uporem stara się wykonywać to co zawsze, nie rezygnuje ... Jest wobec siebie bardzo wymagajaca. Nie akceptując choroby ( z którą zmaga się już 38 lat), ciągle się przeciw niej buntuje. I ten bunt, ta wściekłość sprawia że, się nie poddaje, ciągle funkcjonuje na pełnych obrotach. Przy tym nie obciąża osób(!), które z nią przebywają swoimi problemami zdrowotnymi. Stąd też będąc w jej towarzystwie czujemy się naprawdę dobrze, rozmawiamy o sprawach ważnych i o tych mniej ważnych czerpiąc od niej zapał i energię. Jest świetną koleżanka, przyjaciółką, znajomą, bardzo bezpośrednią i pełną emocji osobą, która ma ciągle tysiące planów, ciągle nowe pomysły. Im starsza tym bardziej tęskni do miejsc z dzieciństwa i młodości, które niezmiennie od lat dostarczają jej mnóstwa przeżyć, ubogacają ją nie tylko poprzez kontakt z przyrodą, ale także poprzez kontakt z mieszkańcami. Dla wielu z nich, gdy się pojawia na uliczkach Zagórowa jest symbolem zaczynajacego się lata. Ktoś , kiedyś tak właśnie o niej powiedział: " przyjechała nasza malarka, to znaczy że .... jest już lato." Ma wielu przyjaciół i życzliwych ludzi, wtopiła się w ten lokalny pejzaż, stanowiąc jego integralną całość. Uwielbia jarmarki i targi.Ten niepowtarzalny klimat wytwarzany przez handlujących i kupujących. Gdy jest w Zagórowie czy w Słupcy nie przepuszcza takiej okazji. Chodzi, ogląda, kupuje, rozmawia, ma swoich "ulubionych" sprzedających . Na swój dyplom namalowała obraz olejny pt. "Jarmark w Słupcy" , który zaraz po obronie (1 lipca 1955r.) wysłany do Warszawy zaprezentowany został  - na przełomowej- jak się okazało wówczas w polskiej plastyce, słynnej wystawie w "Arsenale". Dom na ulicy Konińskiej, (dom jej babki i matki), w którym przebywa dzięki gościnności kuzyna Piotra, nieco zmodernizowany, nad czym ubolewa, ale nie ma na to wpływu. Najchętniej zostawiłaby go w stanie niezmienionym .Jej ukochany pokój - pracownia na pięterku , w którym czas jakby sie zatrzymał - to jej miejsce pobytu od wielu, wielu lat. Ten pokój na poddaszu to azyl, świątynia pełna duchów, wspomnień z dzieciństwa i cudownych widoków. Tylko siedemnaście schodów do pokonania i tak mniej niż w Szczecinie, gdzie aby dotrzeć do mieszkania (na 3 piętrze) musi pokonać aż siedemdziesiąt pięć. Skromne, nieomal spartańskie warunki jej nie przeszkadzają, co więcej świadomie nic nie zmienia napawając się niezależnością i samowystarczalnością.Podwórko babki (wielokrotnie przez nią malowane) i ścieżka prowadząca w dół; schodząc na łąki - mija po drodze piękny sad brzoskwiniowy -wdychajac zapach wiatru, skoszonej trawy.... . Idzie ze swoim krzesłem turystycznym i akcesoriami malarskimi, aby na kilka godzin wtopić się w naturę, ją kontemplować i malować... Na przeciwko domu babci kościół ewangelicki, który czasami odwiedza po sąsiedzku, a który utrwaliła w wielu obrazach. Zegar na wieży, od niedawna wybija godziny i ożywia ciszę zagórowskich uliczek swoim głośnym kurantem i hejnałem trąbki. Zagórów, Olchowo, Oleśnicę, Skokum ... pokochała i odkryła na nowo - jako dorosła osoba, kiedy z mężem Marianem i córkami Małgosią i Różą przez szereg lat, gdy przychodziła pora wakacji, przyjeżdżała ze Szczecina na "obozowisko" nad Wartą, gdzie powstało mnóstwo szkiców, akwarel i obrazów olejnych utrwalających zagórowski pejzaż i koloryt nadwarciańskich miejscowości. Malarka zagórowskich pejzaży....

Do Słupcy wraca z sentymentem jako do miejsca swojego urodzenia – dom na ul.3 Maja ... i wczesnej młodości , pełnej marzeń, pierwszych miłości i przyjaźni. Kolejny przyjazd z Poznania na wakację pamiętnego lipca 1939r. wraz z rodziną zamienił się w ponad 8- letni pobyt w Słupcy. Trudne lata okupacji dla młodej dziewczyny były nie tylko czasem pracy, obowiązków ale także czasem przyjaźni i dziewczęcej beztroski. Przyjaźń z DanuRozentalówną, którą poznała w szkole, w listopadzie 1939r. przetrwała do dnia dzisiejszego, ocalała poprzez zachowane listy pełne miłości i nadziei pisane przez Dankę, która wywieziona z wszystkimi mieszkańcami Słupcy pochodzenia żydowskiego - nigdy nie wróciła z wygnania, zamordowana przez hitlerowców w 1942r.

Odwiedzając Słupcę spotyka się z kuzynem Stasiem, koleżankami z lat szkolnych . Ma tutaj swoje ulubione "kąty". Od wielu lat nie opuszcza uroczystości odpustowych w farze słupeckiej ku czci sw.Wawrzyńca. Chętnie przebywa w słupeckim parku , choć zmieniony , ma w nim bardzo podobną , choć nie tę samą ławeczkę i mnóstwo wspomnień, zdarzeń , które opisane przez nią w dziennikach, utrwalone w wielu obrazach : mostek na Mesznie, kościół św.Wawrzyńca, jarmarki w Słupcy itp. zostały w niej na zawsze.

Kocha też miasto, w którym mieszka na stałe, Szczecin z którym utożsamia się związana ze środowiskiem artystycznym , które współtworzyła, w trudnych latach pięćdziesiątych ze swoimi kolegami ze studiów tworząc tzw. Grupę sopocką. Tutaj zamieszkała z mężem, urodziła dwie córki, tutaj mieszka nadal.

Przywiązuje się do przedmiotów, każdy drobiazg jest dla niej ważny, o czymś przypomina, z czymś lub kimś się kojarzy Stad też w jej mieszkaniu jest pełno bibelotów, zasuszonych kwiatów , książek , obrazów i... fotografii.
Z nadzieją patrzy w przyszłość, jej świat jest pełen kolorów, światła ale i poczucia ulotności . Cieszy sie każdą chwilą.

Jest w niej ciągle takie samo wielkie pragnienie, aby znowu przyjechać w rodzinne strony i spędzić cudowne miesiące w ukochanym Zagórowie, odwiedzić Słupcę i zanurzyć się w koloryt otaczającej przyrody, poczuć te same smaki
i pooddychać zapachami czerpiąc siłę do dalszych działań , nie tylko artystycznych.

B.Cz.